To było dość kapryśne przedwiośnie. Początek marca w naszym klimacie niesie ze sobą zmiany pogody i wahania ciśnienia. Tak było i tego feralnego dnia. Czułam się bardzo senna. Po zjedzeniu obiadu postanowiłam trochę się zdrzemnąć. Przykryta polarowym kocem zapadłam w błogi sen.
Po trzech godzinach trochę przydługiej drzemki obudziłam się. W pokoju było ciemno tylko na suficie pojawiały się dziwne pulsujące niebieskie światła. W pierwszym momencie pomyślałam, że chyba podczas snu niechcący nacisnęłam przycisk telefonu komórkowego. Spojrzałam na aparat leżący obok mnie. Wygaszacz telefonu był czarny, a światło nadal wirowało po suficie mojego pokoju. Byłam przerażona i różne myśli pośpiesznie wpadały mi do głowy. UFO? Nie, nie wierzę w kosmitów, ale w chwili strachu można uwierzyć we wszystkie możliwe stwory. Zawołałam mamę. Była w kuchni i nie od razu mnie usłyszała. Mama wyglądała przez okno. Po dłuższej chwili pojawiła się w moim pokoju. Na moje pytanie: co się dzieje odpowiedziała, że stało się coś strasznego. Z sąsiedniego bloku ktoś wyskoczył z okna. Spojrzałam w swoje okno. Była noc. W mieszkaniach paliły się światła tylko w jednym – na ostatnim piętrze było ciemno, a w połówce jednej szyby brakowało białej ramy, co dawało przypuszczenie, że okno jest otwarte. Z widzenia znałam mieszkańców tego domu. Byli młodzi i zdrowi.
Na dole w karetce lekarze ratowali młode życie. W milczeniu modliłam się o powodzenie akcji. Reanimacja trwała około godziny – chyba skutecznie, bo pogotowie odjechało na sygnale w stronę szpitala. Policja jeszcze została, aby dopełnić procedury.
Gdy opadły emocje przyszła refleksja: co skłoniło młodego człowieka do tak desperackiego czynu? Nikt widział jego gestów mówiących o tym, że coś się dzieje trudnego w jego życiu? Nikt nie usłyszał „niemego krzyku?” Pytania można mnożyć. Przypuszczam, że nie poznam prawdziwego powodu, który był decydujący być, albo nie być na tym świecie. Jedno jest pewne: zawiodło myślenie perspektywiczne i brak odwagi, aby być blisko w rodzinie, sąsiedztwie. Nie pomyślał ten młody człowiek, co z nim będzie jeżeli złamie kręgosłup, a kończyny odmówią posłuszeństwa? Matka musi przecież pracować, a obca opiekunka będzie musiała obnażyć intymne części jego młodego ciała. Czy w takiej sytuacji można czuć się komfortowo? Niektórzy już przy narodzeniu otrzymują kompletne „wyposażenie” do samodzielnego życia i to od nich zależy, czy będą je szanowali.
J. P.